1939: kampania poległych generałów

Podczas współczesnych wojen generałowie giną rzadko i najczęściej ich śmierć nie ma bezpośredniego związku z walką. Kampania w Polsce 1939 roku przeczy jednak takiemu obrazowi. W wyniku trwających pięć tygodni walk Wojsko Polskie straciło siedmiu generałów, w tym pięciu w służbie czynnej. Warto o tym pamiętać, wyrażając krytyczne opinie o postawach ówczesnych polskich wyższych dowódców. Żadna inna kampania II wojny światowej nie przyniosła takich strat wśród generalicji, co wymownie świadczy o skali zaciętości walk.

Fot. NAC

Dnia 16 września w zasadzce pod Ułazowem koło Lubaczowa poległ dowódca wykrwawionej i okrążonej 21 Dywizji Piechoty Górskiej z Armii „Kraków” generał brygady Józef Kustroń, były legionista II Brygady. Aż trzech oficerów w randze generała brygady poniosło śmierć w końcowej fazie epickiej bitwy nad Bzurą.  

18 września w gajówce Januszew pod Iłowem zmarł z ran Franciszek Wład, dowódca 14 Dywizji Piechoty z Armii „Poznań”.  Podczas I wojny światowej  jako oficer austriacki niemal okrążył świat, by z niewoli rosyjskiej przez Azję i Amerykę Północną powrócić do Europy.  

19 września w Tułowicach skonał ranny wcześniej w walce Stanisław Grzmot-Skotnicki, dowódca grupy operacyjnej kawalerii.  W 1914 r. należał do legendarnej „siódemki Beliny”, pionierów odrodzonej polskiej jazdy.  

Z kolei 22 września w ataku na bagnety pod Łomiankami podczas przebijania się do stolicy zginął dowódca grupy operacyjnej Armii „Pomorze” Mikołaj Bołtuć. Ten weteran polskich formacji w Rosji podczas I wojny i obrońca Zamościa w 1920 roku. Uważany był za jednego z bardziej utalentowanych polskich dowódców.  

Najwyższym rangą i najstarszym wiekiem wśród poległych był 75-letni generał dywizji w stanie spoczynku Eugeniusz de Henning-Michaelis, weteran wojny rosyjsko-japońskiej, były dowódca polskiego III Korpusu  na Ukrainie i wiceminister spraw wojskowych. Po opuszczeniu Warszawy 14 września został zastrzelony przez niemiecki patrol w Sinołęce koło Kałuszyna.  

Generał brygady w stanie spoczynku Stanisław Rawicz-Dziewulski, były oficer armii rosyjskiej i „dowborczyk”, ochotniczo brał udział w obronie Warszawy. Zmarł z ran już po zakończeniu walk, 18 października.

Prawdziwa hekatomba polskiej generalicji była jednak rezultatem agresji sowieckiej rozpoczętej 17 września. Jej zapowiedzią była śmierć generała brygady Józefa Olszyny-Wilczyńskiego, dowódcy Grupy Operacyjnej „Grodno”, legionisty z piękną kartą bojową w I Brygadzie i w wojnie z bolszewicką Rosją.  

22 września, podczas próby dotarcia na Litwę, został schwytany i brutalnie zamordowany przez czerwonoarmistów w rejonie Sopoćkiń na Grodzieńszczyźnie.

Ogółem w wyniku działań sowieckich śmierć poniosło prawdopodobnie 37 polskich generałów. Było wśród nich 12 jeńców z Kozielska i Starobielska zgładzonych w Katyniu i Charkowie, a także inni więźniowie NKWD zamordowani, zmarli lub zaginieni.  

Warto także wspomnieć o generalskich stratach naszych przeciwników. Pierwszy generał poległy podczas wojny był Niemcem. Generał major policji i SS-Brigadeführer Wilhelm Fritz von Roettig zginął w potyczce pod Opocznem 10 września.

Z kolei 22 września, w dniu w którym stracili życie także Bołtuć i Wilczyński, na przedpolach prawobrzeżnej Warszawy poległ jeden z najbardziej znanych niemieckich generałów Werner von Fritsch. Były dowódca wojsk lądowych, odsunięty w 1938 r. w wyniku intryg nazistowskich liderów, w kampanii polskiej brał udział jako „honorowy” dowódca pułku artylerii. Chociaż obaj oficerowie nie zaliczali się do czynnej kadry dowódczej Wehrmachtu, ich śmierć była prestiżową „wpadką” i kontrastowała z propagandową wizją „łatwego” zwycięstwa Rzeszy.

 

Tekst: dr hab. Jacek Pietrzak, Instytut Historii UŁ

Redakcja: Centrum Promocji UŁ