Kardynał Stefan Wyszyński – prymas Polski w dobie komunizmu

Kardynał Stefan Wyszyński (1901-1981) był kapłanem, a następnie także sternikiem polskiego Kościoła rzymskokatolickiego w wyjątkowo trudnym czasie. Najpierw była to II wojna światowa, a później rządy komunistów, którzy dążyli do brutalnej marginalizacji duchowieństwa i osób wierzących. Gdy odchodził w 1981 r., Polska przeżywała zamach na innego wielkiego rodaka – papieża Jana Pawła II. To oznacza, że prymas Wyszyński musiał mierzyć się ze szczególnie poważnymi wyzwaniami – o uznanym właśnie za błogosławionego duchownym pisze dr hab. Krzysztof Lesiakowski z Instytutu Historii UŁ.

Kapłan robotników 


Był człowiekiem odważnym i pracowitym, mocno angażującym się w sprawy społeczne, jednak gdy jako biskup lubelski w listopadzie 1948 r. został mianowany przez papieża Piusa XII nowym prymasem Polski, w pierwszym odruchu chciał odmówić. Jego osoba budziła też pewne wątpliwości w kręgu członków Episkopatu Polski, choćby z uwagi na relatywnie młody wiek – miał 47 lat. Poza tym nie był teologiem, gdyż zajmowały go kwestie z zakresu społecznego nauczania Kościoła. Obydwie te cechy – wiek i znajomość problematyki społecznej (przed 1939 r. miał kontakty ze środowiskiem robotniczym, wiedział o wpływach komunistów w tych kręgach), w połączeniu z szybko ujawnionymi cechami przywódczymi, czyniły go jednak odpowiednim kandydatem do przyjęcia roli prymasa. 


Był świadomy spoczywającego na jego barkach ciężaru odpowiedzialności za losy Kościoła w Polsce. Już w kwietniu 1950 r. zawarł z komunistycznym rządem porozumienie, które dla wielu było zbyt dużym ustępstwem wobec reżimu. W tym czasie sytuacja duchowieństwa i osób wierzących była dramatyczna (władze przejęły zarząd nad „Caritasem”, zwiększały nacisk fiskalny, wprowadzały ograniczenia w sprawowaniu kultu religijnego i nasilały represje). W sytuacji braku umowy konkordatowej kwietniowe porozumienie dawało pewne podstawy prawne, które regulowały współistnienie Kościoła i władzy państwowej. Prymas działał więc racjonalnie. W praktyce ustępstwa nie zahamowały prześladowań. 

 

Non possumus


Gdy reżim usiłował podporządkować sobie duchowieństwo, łamiąc zawarte porozumienie i przyznając sobie decydujący głos w kwestii obsady stanowisk kościelnych (co w praktyce oznaczało utratę niezależności przez polski Kościół), prymas w maju 1953 r. przesłał premierowi rządu memoriał, który zawierał słynne słowa: „Non possumus” (Nie możemy). Słowa te były wyrazem sprzeciwu wobec działań reżimu. We wrześniu, po kilkumiesięcznym zawahaniu, rządzący zdecydowali się na uwięzienie prymasa. Należy podkreślić, że nastąpiło to już pół roku po śmierci Stalina, które to wydarzenie jest uznawane za początek tzw. odwilży w polityce. Z całą pewnością nie dotyczyła ona losów Kościoła i prymasa. 


Przełom nastąpił dopiero na fali przemian z października 1956 r. Wracający do władzy Władysław Gomułka, choć był ortodoksyjnym komunistą, dobrze wiedział, że bez uregulowania relacji z Kościołem nie mogło być mowy o odbudowie nawet ograniczonego zaufania Polaków do władzy. Stąd dwa dni po słynnym przemówieniu na placu Defilad w Warszawie, w którym potępiał stalinizm, dwóch zaufanych ludzi I sekretarza KC PZPR udawało się do Komańczy, gdzie w tym czasie przebywał prymas. W poczuciu odpowiedzialności za Polskę i sytuację ludzi wierzących kard. Wyszyński, po ustaleniu pewnych warunków, zgodził się na powrót do pełnienia swoich obowiązków („jestem tego zdania od trzech lat, że miejsce Prymasa Polski jest w Warszawie”). 

 

Łódzkie epizody


A wyzwań, które stały wtedy przed prymasem było bardzo wiele. Rozwiązanie jednego z nich już 8 listopada 1956 r. przywiodło go Łodzi. Chodziło o rozmowę z bp. Michałem Klepaczem, łódzkim ordynariuszem, który w okresie izolacji prymasa, z przyzwolenia władz, kierował Konferencją Episkopatu Polski. Z całą pewnością nie była to łatwa rozmowa. 


Nie była to oczywiście jedyna wizyta prymasa Wyszyńskiego w Łodzi. Przybył do naszego miasta chociażby na uroczystości milenijne w czerwcu 1967 r. Jego homilii w kościele oo. jezuitów przy ul. Sienkiewicza słuchały tłumy. Następnie duchowny koncelebrował mszę świętą w łódzkiej katedrze, a następnie przemieścił się do Tumu. 


Warto jeszcze dodać, że prymas Wyszyński odwiedzał też miasto Sieradz. Poza względami wynikającymi z jego urzędu na tę sytuację miał wpływ fakt, że w miejscowej kolegiacie pracował ks. Apolinary Leśniewski, były wykładowa w seminarium duchownym we Włocławku, którego słuchaczem był kleryk Wyszyński, w przyszłości nazwany prymasem Tysiąclecia.
     


Tekst: Dr hab. Krzysztof Lesiakowski (prof. UŁ)
Redakcja: Centrum Promocji UŁ