UŁ komentuje: Kupalnocka i noc świętojańska

Najkrótsza noc w roku (21-22 czerwca) traktowana była przez naszych bacznie obserwujących wędrówkę słońca po niebie przodków jako moment gdy złe moce związane z zimnem i ciemnością, a odpowiedzialne za martwotę natury, są w wyraźnej defensywie.

 

W związku z tym, nadarzała się wyjątkowa okazja - choć wciąż ryzykowna - aby zapuścić się w przestrzenie kontrolowane przez te siły i za pomocą praktyk magicznych ostatecznie je odegnać. Rozpoczynał się bowiem dla społeczeństw agrarnych najważniejszy czas intensywnych prac polowo-gospodarczych, których efekty miały zapewnić względny dobrobyt i przetrwanie następnego okresu jesienno-zimowego. Od tego momentu należało już skoncentrować się na pracy. Noc sobótkowa, zwana na wschodnich terenach kupalnocką lub nocą Kupały stanowiła zwieńczenie półrocznego cyklu rozpoczynającego się świętami związanymi z przesileniem zimowym.

Tak, w wielkim uproszczeniu, nakreślić można determinanty zwyczajów i tradycji związanych z najkrótszą nocą w roku. Podobnie jak w innych ważnych momentach zimowo-wiosennego cyklu świątecznego dominowała symbolika wody i ognia, związana z oczyszczającym charakterem tych żywiołów. Ich ambiwalentną moc należało najpierw oswoić, przeciągnąć na swoją stronę. Szczególnie woda była - po zimie - niebezpieczna. Wierzono, że dopiero od letniego przesilenia można w rzekach i jeziorach zażywać kąpieli i w inny sposób bezpiecznie z nich korzystać. Towarzyszące najkrótszej nocy odwaga i radość sprawiały, że spotykano się gromadnie z dala od siedzib ludzkich, w miejscach, które po zmroku były potencjalnie niebezpieczne i budziły strach. To brzegi stawów, rzek i jezior, leśne polany, rozstaje dróg, miedze, wzgórza. Rozpalano tu wielkie ogniska, tzw. soboty, sobótki. Duże znaczenie, być może nawet większe niż w innych momentach cyklu świątecznego, miały zioła - bylica piołun, szałwia, lubczyk. Szczególnie ważne były: ruta, łopian i dziewanna. Wierzono bowiem, że rośliny te chronią przed złymi mocami. Ciskano je w ogień podczas sobótkowych spotkań, a po powrocie do domu zatykano wiązki między belki we wszystkie możliwe kąty chałup.

Oczywisty był wróżebnych charakter niektórych praktyk. Skoki (pojedynczo lub parami) przez ogniska miały zapewnić zdrowie i powodzenie. Panny rzucały zioła na dachy domostw i drzewa. Jeśli wiązka zaczepiła się tam i pozostała, znaczyło to rychłe wyjście za mąż. Podobny charakter miało puszczanie wianków. Dziewczęta wiły dwa - jeden symbolizował pannę, drugi - ukochanego. Sposób w jaki zachowywały się wianki na wodzie wróżył przyszłość mającej się ku sobie parze. W innym wariancie chłopcy wyławiali rzucane przez panny wianki (nie wiedząc, który jest czyj), co stanowiło okazję do kojarzenia par. Praktyki przyjmowały formę, czy też przeplatały się z ekspresjami o charakterze ludycznym. Podczas tej nocy dozwolone zwyczajem były igraszki seksualne młodzieży, niedopuszczalne kiedy indziej. Dobrą wróżbą miało być, rzecz jasna, znalezienie kwiatu paproci, co gwarantowało szczęście i bogactwo.

Kościół, starając się zlikwidować pogańskie zwyczaje, odwołał się do postaci św. Jana Chrzciciela, którego wspomnienie przypada w katolicyzmie 24 czerwca. Oczyszczająca symbolika wody została tu niejako zachowana. Święty odgania złe moce za pomocą wody uprzednio pobłogosławionej i rytualnie okiełznanej. Jednak o ile termin spotkań przy ogniskach i nad wodami udało się przesunąć, to ich tradycyjnego (opisanego wyżej) charakteru nie potrafiono wykorzenić.

Zapewne zabiegi kościelne zmierzające do zmiany terminu (dwa dni) i charakteru wspólnych spotkań, sprawiły, że wokół nocy świętojańskiej narosło wiele mitów i legend Pojawiła się interpretacja jakoby noc ta poświęcona była słowiańskiej bogini Kupale. Jednak istnienie takiego bóstwa nie zostało potwierdzone źródłowo, a informacje o nim pojawiają się dopiero w XVII w., być może jako dowód bałwochwalczych praktyk i uzasadnienie walki z nimi. Niektórzy badacze wywodzili termin "kupała" od "kąpieli" w bezpiecznej już wodzie, inni od "kopcenia", czyli palenia ognisk, jeszcze inni do indoeuropejskiego rdzenia "kup" (pożądać) obecnego m.in. w imieniu starożytnego boga miłości Kupidyna. Większość specjalistów przychyla się jednak do opinii, że termin "kupała" posiada źródłosłów wspólny z określeniami "skupiać się", "skupisko", podkreślający czynność gromadną. Potwierdzałyby to informacje etnografów, że uczestniczenie w sobótkowych (świętojańskich) zabawach było powszechne, szczególnie dla wioskowej młodzieży.

Trudno też określić jakie były rzeczywiste źródła przekonań dotyczących spotkań czarownic, które rzekomo odbywały się tej nocy. Można przypuszczać, że kobiety gromadzące się w odosobnionych miejscach w celu odgonienia złych mocy według rytów pogańskich, były przez kościół oskarżane o związki z szatanem. Zachowania podczas tej nocy istotnie mogły być mylnie interpretowane. Można powiedzieć, że jeśli chce się zło odegnać, to w jakiś sposób trzeba nawiązać z nim kontakt. To być może legło u podstaw oskarżeń uczestniczek sobótkowych a potem świętojańskich schadzek o kontakty z diabłem (sama obecność postaci szatana świadczy o chrześcijańskiej proweniencji tych legend). Jak trafnie dostrzegła Anna Zadrożyńska: …łatwo przecież pomylić obrzędy zapobiegające czarom ze spotkaniami przygotowującymi wiedźmią ekspansję - szczególnie gdy obserwatorzy pochodzili z zewnątrz, nie rozumieli istoty ludowych obrzędów i byli im z założenia nieprzychylni (jak np. duchowni).

Nie brakowało też komentatorów - a takim był Jan Kochanowski, którzy dostrzegali w prasłowiańskich zwyczajach cenną spuściznę kulturową godną kontynuacji:

Tak to matki nam podały,

Samy także z drugich miały,

Że na dzień świętego Jana

Zawżdy Sobótka palana.

Dzieci, rady mej słuchajcie,

Ojcowski rząd zachowajcie:

Święto niechaj świętem będzie,

Tak bywało przedtym wszędzie.

("Pieśń świętojańska o Sobótce" - fragment)

Dziś sobótkowe zwyczaje pozostają inspiracją dla wiejskiego teatru amatorskiego, zespołów folklorystycznych a także słowiańskich rodzimowierców.

Najbardziej charakterystycznym rysem nocy sobótkowej (kupalnocki) wydaje się owa śmiałość w zbliżaniu do ognia i wody, zapuszczaniu w miejsca zazwyczaj człowiekowi nieprzyjazne - ostępy leśne w poszukiwaniu kwiatu paproci i miłosnych igraszek; miedze i rozstaje dróg dla wspólnotowych celów magicznych i ludycznych. Bo też triumf słońca cieszył, pozwalał z optymizmem patrzeć w przyszłość, dodawał odwagi. Jednak od tego momentu, aż po święto plonów, każdy chłop, rolnik i gospodarz stawał się bardziej indywidualistą a wspólne świętowanie musiało ustąpić miejsca intensywnej pracy.

Autor: dr Damian Kasprzyk, Instytut Etnologii i Antropologii Kulturowej UŁ


LITERATURA

Monika Kujawska, Łukasz Łuczaj, Joanna Sosnowska, Piotr Klepacki, Rośliny w wierzeniach i zwyczajach ludowych. Słownik Adama Fischera. Seria "Prace i Materiały Etnograficzne" PTL, Wrocław 2016, s. 138-141, 253-256, 350-351, 466-469.

Hanna Szymanderska, Polskie tradycje świąteczne, Warszawa 2003, s. 283-297.

Aleksandra Twardowska, Zgodnie z rytmem przyrody. Tradycyjne obrzędy doroczne, [w:] Na styku regionów. Dziedzictwo kultury ludowej województwa łódzkiego, red. B. Kopczyńska-Jaworska, A. Nadolska-Styczyńska, A. Twardowska, Pułtusk 2007, s. 243-246.

Anna Zadrożyńska, Światy, zaświaty. O tradycjach świętowań w Polsce, Warszawa 2000, s. 128-132.