Roksolanka przyszła na świat pod skrzydłami UŁ

Śliczna dziewczynka o imieniu Roksolanka to pierwsze dziecko urodzone w blisko czterystuosobowej grupie Ukraińców, którym tuż po agresji Rosji schronienia udzielił Uniwersytet Łódzki. Przyszła na świat w lipcu. Jej mama, Klaudia, w lutym uciekła przed wojną ze Lwowa, będąc w czwartym miesiącu ciąży.

Pani KlaudiaPani Klaudia z córeczką Roksolanką mieszkają w Centrum Szkoleniowo-Konferencyjnym UŁ przy ul. Rogowskiej w Łodzi

Z siostrą i jej koleżanką kilka dni po wybuchu wojny razem z tysiącami innych uchodźców piechotą przekroczyły granicę (autobusy już nie jeździły) i dotarły do Łodzi. Tutaj zaopiekował się nimi prof. Rafał Matera, dziekan Wydziału Ekonomiczno-Socjologicznego UŁ.

- To był, jak u wielu Polaków wtedy, w pierwszych dniach rosyjskiej agresji, spontaniczny odruch serca – wspomina prof. Matera. Michał Mackiewicz, profesor EkSocu, opublikował na Facebooku informację, że udzieli schronienia Ukraińcom, uciekającym do Polski przed działaniami wojennymi. Niemal natychmiast zgłosił się do niego mężczyzna, który właśnie wiózł z granicy cztery kobiety i czworo dzieci. Michał mógł przyjąć pod swój dach tylko cztery osoby, więc ja zaprosiłem do domu ciężarną Klaudię i jej siostrę z dwójką maluchów.

Po kilku tygodniach udało się wynająć im na trzy miesiące samodzielne mieszkanie na Retkini, a kiedy jego właściciel wrócił z Anglii, pojawił się pomysł umieszczenia Klaudii, która była już wtedy w zaawansowanej ciąży, w obiektach Uniwersytetu Łódzkiego (siostra z dziećmi wróciła już wtedy do Ukrainy).

- Pani kanclerz Kamila Szcześniak zgodziła się na zakwaterowanie Klaudii w Centrum Szkoleniowo-Konferencyjnym UŁ przy ul. Rogowskiej – opowiada prof. Matera. – Udało się załatwić finansowanie jej pobytu ze środków wojewody łódzkiego.

Dziś młoda mama bardzo sobie chwali sobie pobyt w Centrum przy ul. Rogowskiej - ze względu na spokojną, zieloną okolicę i... bardzo smaczną kuchnię. W opiece nad córeczką pomaga jej mama, która dojechała do nich z Ukrainy po kilku miesiącach. 

Pani Klaudia podkreśla doświadczenie wielkiej, bezinteresownej pomocy jaką otrzymała w Polsce, często od zupełnie obcych ludzi i poczucie serdeczności, której doświadcza na co dzień od wszystkich Polaków. Bardzo dziękuje za wielkie serca, które natychmiast otworzyli dla Ukraińców w potrzebie.

- Kiedy zaszłam w ciążę, nawet przez myśl mi nie przeszło, że Roksolankę przyjdzie mi urodzić za granicą, w Polsce - mówi wzruszona Klaudia. - Mimo bardzo ciepłego przyjęcia przez Polaków, którym od początku byliśmy wręcz zszokowani, chcemy jednak wracać do Ukrainy - żeby tato Roksolanki wreszcie był już z nami w domu, żeby już nigdy więcej nie trzeba było się rozdzielać, uciekać, tęsknić... Żeby wreszcie sytuacja w naszym kraju powróciła do normalności sprzed 24 lutego.

Mąż Klaudii i ojciec Roksolanki, natychmiast po wybuchu wojny zgłosił się do służby w obronie terytorialnej i pozostał we Lwowie. Jest skoszarowany. Klaudia pozostaje z nim w stałym kontakcie telefonicznym. Córeczkę widział do tej pory tylko na ekranie smartfona… 

Urodzona w Łodzi Roksolanka będzie miała obywatelstwo ukraińskie, mama nie zamierza starać się dla niej o polskie. Przy pomocy prof. Rafała Matery pani Klaudia właśnie zarejestrowała córeczkę i załatwiła wszystkie związane z jej narodzinami formalności paszportowe w ambasadzie ukraińskiej.

Pani Klaudia bardzo chciałaby przyjechać do Polski już po wszystkim, kiedy wojna się skończy, ale nie jak dziś - w charakterze uchodźczyni. Wtedy też obiecuje zaprosić do siebie do Lwowa wszystkich, którzy dziś tak bardzo jej w Polsce pomagają.

Tekst: Paweł Śpiechowicz, Marcin KowalczykCentrum Promocji UŁ

Zdjęcia: Adam Wróbel - Centrum Promocji UŁ