HUMANISTYKA TO FUNDAMENT

Z PROFESOR KRYSTYNĄ PIETRYCH, KIEROWNIK INTERDYSCYPLINARNEGO CENTRUM BADAŃ HUMANISTYCZNYCH UNIWERSYTETU ŁÓDZKIEGO, ROZMAWIAMY O DZIAŁALNOŚCI TEJ PLACÓWKI I MIEJSCU HUMANISTYKI WE WSPÓŁCZESNYM ŚWIECIE

Oficjalna decyzja o powołaniu Interdyscyplinarnego Centrum Badań Humanistycznych UŁ wydana została przez rektora uczelni 7 kwietnia tego roku. Kiedy pojawił się pomysł stworzenia tej jednostki?

– Zrodził się, jak chyba wszystkie dobre idee, z autentycznej potrzeby. Od trzech lat redaguję rocznik Czytanie Literatury. Łódzkie Studia Literaturoznawcze i zawsze chciałam, żeby czytanie literatury nie ograniczało się tylko do kręgu wtajemniczonych, do filologów, kulturoznawców czy dziennikarzy, aby rozgrywało się nie tylko na uniwersytecie, ale także w przestrzeni miasta. Poszłam z tą nachodzącą mnie i uparcie powracającą myślą do Rafała Majdy, kanclerza UŁ. Opowiedział mi wtedy o centrach działających na Uniwersytecie Łódzkim. Powołanie takiej jednostki stało się istotne wobec niedoceniania i marginalizowania dziś roli humanistyki w życiu społecznym. Doszłam do wniosku, że warto stworzyć interdyscyplinarne centrum badań humanistycznych, bo mamy dwie wielkie sprawy do załatwienia. Wielkie, gdyż każda z nich łączy w sobie mnóstwo kwestii drobniejszych.

Jakie to są sprawy?

– Po pierwsze, integrowanie rozproszkowanych nauk humanistycznych na uczelni. Tak się stało w wyniku nasilającej się przez lata wąsko pojętej specjalizacji; osobno funkcjonują literaturoznawcy, językoznawcy, kulturoznawcy, socjolodzy, filozofowie, psycholodzy czy pedagodzy. Tak być nie powinno! Niezbędne jest prowadzenie działań, które wymagają interdyscyplinarności, a nie wąsko pojętej specjalizacji. W tym mniej więcej czasie wiedzieliśmy już, że będziemy mieć wspólny gmach dla wszystkich kierunków Wydziału Filologicznego, co siłą rzeczy zainicjuje pewne integrujące działania. Ale ten nowy gmach nie mieści wszystkich humanistów. Są przecież jeszcze, na innych wydziałach, filozofowie, historycy, socjologowie, antropolodzy kultury, etnolodzy i tak dalej. W efekcie, w naszym centrum współpracują ze sobą ściśle cztery wydziały – Filologiczny, Filozoficzno-Historyczny, Nauk o Wychowaniu i Ekonomiczno-Socjologiczny. Ale, co ciekawe, pierwszą debatę zorganizowaliśmy na Wydziale Zarządzania, pytając wówczas, kilka miesięcy temu, nieco prowokacyjnie, o miejsce humanistyki w korporacji. Przychodzą do nas również przedstawiciele innych dyscyplin naukowych, na przykład w naszej konferencji dotyczącej nowego czytania tradycji uczestniczyli prawnicy. Humanistyka nie chce separować się od innych dyscyplin, lecz łączyć różne obszary wiedzy, chętnie wchodzi w rozmaite związki, również z naukami ścisłymi.

To jest ten pierwszy obszar działania – integrowanie humanistyki, tworzenie wspólnej myśli interdyscyplinarnej. A drugi ważny obszar naszej aktywności, może nawet ważniejszy, jeśli chodzi o społeczną donośność, to są wszelkie przedsięwzięcia, których celem jest popularyzacja humanistyki w przestrzeni miejskiej. Chodzi nam o to, by pokazywać, że humanistyka jest bardzo istotnym elementem funkcjonowania społeczeństwa jako wspólnoty, ale i każdego człowieka, bo tak naprawdę humanistą nie jest się z wykształcenia, a z ducha. Właściwie wszyscy jesteśmy jakoś humanistami i wszyscy w sposób mniej lub bardziej świadomy tej humanistyki potrzebujemy. Przykładem działania wpisującego się w takie myślenie jest Noc Literatury. W lipcu odbyła się, w Muzeum Miasta Łodzi przy ulicy Ogrodowej, pierwsza jej edycja. Kolejna, 22 listopada, została poświęcona sposobom rozumienia wolności w różnych czasach i w różnych kontekstach.

Czym są Noce Literatury?

– Każda odsłona jest inna. O tę różnorodność zabiega pomysłodawca i koordynator tego projektu, profesor Tomasz Cieślak. W lipcu chodziliśmy po wnętrzach Pałacu Poznańskiego i czytaliśmy w różnych miejscach muzeum literaturę związaną z Łodzią. Zaczęliśmy od Ziemi obiecanej, później była Manufaktura czasu Magdaleny Starzyckiej i Miasto do zjedzenia Przemysława Owczarka. Sięgnęliśmy również po wiersze współczesnych łódzkich poetów, które zaprezentowali sami ich autorzy

Towarzyszył nam zespół Agnellus, świetnie interpretujący wiersze Tuwima i Leśmiana. Pojawiły się również gawędy, jedna – profesora Jerzego Wiśniewskiego o muzyce w literaturze, a druga, autorstwa profesora Jacka Brzozowskiego, poświęcona fascynującej i nieco zapomnianej postaci polskiego romantyka, Antoniego Malczewskiego. Uczestnicy nocy, a było ich zaskakująco wielu, mieli także szansę wzięcia udziału w literackiej grze w kryminał, którą zaplanowała i poprowadziła doktor Maria Berkan-Jabłońska. Wydaje mi się, iż w przypadku tego rodzaju spotkań ważna jest formuła, która nie polega na pojedynczym wykładzie czy prezentacji, ale na wielu akcjach rozgrywających się niekiedy nawet symultanicznie. I że to wszystko odbywa się podczas wędrówki w jakiejś przestrzeni, co dynamizuje formę i aktywizuje uczestników.

A jeśli mowa o działaniach popularyzujących humanistykę, to chodzi za mną teraz pomysł stworzenia humanistycznej akademii dobrego życia, a więc takich działań, w trakcie których mieszkańcy miasta mogliby się spotykać i rozważać, co dziś wynika ze świetnych tekstów Epikura, Platona, Mickiewicza, innych filozofów, pisarzy, eseistów. Co dziś możemy z nich wziąć dla siebie, co nam proponują, co mówią istotnego i odkrywczego o naszym życiu.

Powszechnie uważa się jednak, że humanistyka nie ma przed sobą wielkich perspektyw, w porównaniu chociażby do nauk ścisłych, szczególnie jeśli idzie o przygotowanie do wejścia na rynek pracy.

– Humanistyka może zaproponować rzeczy fundamentalne. Jeśli nie ma fundamentów, cała budowla jest mocno chybotliwa. Świat byłby strasznie nudny, a może i groźny, gdybyśmy wszyscy myśleli tak samo, zachowywali się tak samo i dążyli do tego samego. W istocie nie chcielibyśmy ze sobą wtedy nawet rozmawiać, bo po co? Obecnie dość trudno żyje się na świecie z różnych powodów, zresztą zapewne z jakichś względów zawsze żyło się trudno. Dziś jednak, w pogoni za wymiernymi i doraźnymi rezultatami, zapominamy o propozycji płynącej ze strony humanistyki, która może pomóc nam żyć i rozumieć życie, może otworzyć nas na coś znacznie ważniejszego. Na tym przecież polega najważniejsza rola humanistyki. Filozofie pisali nie tylko dla innych filozofów, ale dla wszystkich, którzy chcieli dowiedzieć się czegoś o świecie. Pisarze nie tworzą dla kilku krytyków i dla jeszcze kilku pisarzy, ale dla swoich czytelników.

W jakim celu czyta się książkę? Czy to jest jedynie rozrywka? A może książka ma szansę w czymś istotnym w życiu pomóc? I to nie tylko książka, która uczy, jak uprawiać grządkę, upiec ciasto czy jak zmienić swoje życie w jeden weekend. Chodzi o taki rodzaj pisarstwa, który nas na coś otwiera, coś nam uświadamia, który pokazuje, że przeżywanie trudności jest wpisane w ludzką kondycję i że człowiek wychodzi z każdego doświadczenia o coś bogatszy. Jeśli jest nam trudno, to wszyscy mówią, że trzeba iść do terapeuty. Być może. Czasami to jedyna sensowna decyzja. Ale istnieją też inne drogi i inne wybory. I taką drogę oferuje przecież, poza religią, właśnie myśl humanistyczna. Gdzieś nam ta świadomość uciekła. Może dlatego, że we współczesnym świecie dominuje myślenie pragmatyczne? Jesteśmy do niego zmuszeni, również na uniwersytecie, ale nie da się przecież żyć samą pragmatyką. Dlatego humanistyka jest taka ważna.

Próbowali to państwo pokazać również podczas konferencji poświęconej nowemu czytaniu tradycji w Roku Oskara Kolberga…

– Chcieliśmy pokazać, że tradycja to nie jest zbiór martwych form i gestów, które trwają siłą inercji czy bezrefleksyjnego kultywowania, ale że to jest ogromna, potencjalna wartość, która, nieustannie się zmieniając, jest trwale obecna. I jeśli czerpiemy z niej w sposób świadomy, to może nam też dawać ogromną siłę. Dlatego chcieliśmy uczyć niezgody wobec tradycji, która podlega ideologizacji, która jest poddawana presji, zależy od interesów politycznych, ekonomicznych czy innych doraźnych.

To był projekt, który nie ograniczał się tylko do konferencji. Połączyliśmy nurty naukowy i popularyzatorski. Konferencja była propozycją naukową. Podczas obrad referaty przedstawili badacze z całej Polski, reprezentujący różne dziedziny wiedzy – i ujmowali tradycję z perspektywy swoich dyscyplin. Były to jednak spojrzenia na tyle szerokie, że dawały możliwość rozmowy. Każdego dnia, obok wystąpień konferencyjnych, pojawiały się też inne propozycje. Mieliśmy, na przykład, bardzo ciekawe projekcje w kinie Charlie, które dotyczyły innego podejścia do tradycji. Pokazano tam, między innymi, film The Full Monteverdi opatrzony komentarzem profesora Dariusza Czai. Podczas kolacji odbyło się wyjątkowo ciekawe spotkanie dotyczące eseistyki z profesorem Markiem Bieńczykiem, laureatem Nagrody Nike, który mówił także, jako znakomity enolog, o tradycji picia wina.

Wątek tradycji łódzkiego, regionalnego jedzenia podjął zaś w swej gawędzie Piotr Bikont. Na zakończenie konferencji, w sobotę, w Łódzkim Domu Kultury odbył się duży kiermasz i warsztaty sztuki ludowej. Można było samemu zrobić wycinankę, ulepić garnek, zatańczyć oberka, a także spotkać się z Tomaszem Różyckim, autorem Dwunastu stacji – takiej współczesnej wersji Pana Tadeusza, za którą autor dostał Nagrodę Kościelskich w roku 2004. Wieczorem w Klubie Wytwórnia zagrał zespół Kapela ze Wsi Warszawa, który ma swoje, wyraziste, specyficzne podejście do tradycji. Chodzi bowiem o to, by inspirować się tradycją i umieć się nią bawić. Ona nie jest czymś ani dostojnie koturnowym, ani napuszonym, i wobec tego już na wstępie nudnym, tylko czymś dynamicznym i żywym, co można twórczo przekształcać, świetnie się przy tym bawiąc.

Wszystkie kolejne nasze działania i zebrania naukowe próbują jakoś dotykać kwestii tradycji, na przykład podczas zaplanowanego interdyscyplinarnego wykładu profesor Joanny Sowy, która jest filologiem klasycznym i będzie mówiła o tym czy według Arystotelesa możliwa jest zmiana płci. Jest to poszukiwanie myślenia nieoczywistego u początków naszej cywilizacji. Problematyka gender została teraz mocno spolityzowana, ale nam nie o to chodzi. Chcemy pokazać, jak ciekawe jest myślenie kwestionujące to, co zastane i przekraczające niby oczywiste podziały i normy, co od zawsze czynili wielcy filozofowie.

I to jest właśnie jedna z najważniejszych idei działania Interdyscyplinarnego Centrum Badań Humanistycznych. Nie chcemy, by uniwersytet był odizolowanym punktem na mapie miasta, lecz by stawał się aktywnym elementem, kreującym różne działania kulturotwórcze. A kto ma to robić jak nie humaniści? Sądzę, że uniwersytet ma bardzo wiele takich działań do zaoferowania i warto ten potencjał nieustannie wykorzystywać. Zwłaszcza w roku jubileuszowym, siedemdziesięciolecia naszej uczelni. Chciałabym, abyśmy pokazali, że świętując własną tradycję, czerpiemy z niej energię i inspirację do pomysłów i działań na przyszłość.

Rozmawiała: Paulina Czarnek