25 poprawka, czyli konsekwencje dla D. Trumpa?

Wydarzenia, które rozegrały się popołudniu, 6 stycznia w Waszyngtonie, w Stanach Zjednoczonych, zelektryzowały media i opinię publiczną na całym świecie. Trudno się temu dziwić, skoro dla wielu osób amerykańska demokracja stanowi niedościgły wzorzec, a i sami Amerykanie wielokrotnie stawiali się w roli tych, którzy niosą wartości demokratyczne ku rubieżom cywilizacji - pisze dr hab. Łukasz Korporowicz, prof. UŁ, z Wydziału Prawa i Administracji UŁ

Bez wątpienia szturmujący budynek Kongresu tłum został podjudzony przez Prezydenta Donalda Trumpa, który w czasie porannego spotkania ze swoimi sympatykami, po raz kolejny ogłosił, iż przegrane przez niego wybory zostały sfałszowane. Prócz tego nakłaniał swoich wyborców, aby ruszyli na Kapitol w celu domagania się „prawdy”.

W trakcie zamieszek, prezydent zamieścił również na swoim profilu na Twitterze kilka wpisów oraz nagranie, w których nawoływał do zachowania spokoju, jednak ostatecznie nie potępił ataku, a także ponownie podnosił, że wybory zostały sfałszowane.

Zachowanie urzędującego prezydenta Stanów Zjednoczonych wzbudziło poważny niepokój jego otoczenia. Zaledwie w ciągu kilku godzin od wybuchu zamieszek, rezygnację z pełnionych stanowisk złożyło kilku czołowych pracowników prezydenckiej administracji. Dodatkowo, tuż przed rozpoczęciem ataku na Kapitol, lojalność wobec prezydenta wypowiedział Wiceprezydent Mike Pence, który sprzeciwił się żądaniom Donalda Trumpa w zakresie podjęcia kroków zmierzających do zablokowania procedury zatwierdzenia wyborów (wiceprezydent pełni funkcję tzw. president pro tempore, ceremonialnego przewodniczącego wyższej izby Kongresu).

Według najświeższych, nieoficjalnych jeszcze doniesień prasowych, współpracownicy Donalda Trumpa, jak również część polityków Partii Republikańskiej, rozważają wszczęcie procedury usunięcia go z urzędu zgodnie z 25 poprawką do Konstytucji USA.

Wspomniana poprawka obowiązuje w amerykańskim porządku konstytucyjnym od 1967 roku. Jej wprowadzenie stanowiło pokłosie zabójstwa Johna F. Kennedy’ego w listopadzie 1963 roku. Uznano wtedy, iż dotychczasowe regulacje prawne mogły być niewystarczające w sytuacji nagłego zawakowania najwyższego urzędu w państwie. W lipcu 1965 roku poprawka została przyjęta przez Kongres, zaś 10 lutego 1967 roku, trzydziesty ósmy stan (Nevada) zatwierdził ją (zatwierdzenie poprawki wymaga zgody co najmniej ¾ stanów).

Dwudziesta piąta poprawka przewiduje możliwość zastąpienia urzędującego prezydenta przez wiceprezydenta w sytuacjach, gdy nie może on wykonywać swoich zadań, zmarł bądź zrezygnował (sekcja 1). Aktualna sytuacja polityczna pozwala przypuszczać, iż podjęta zostanie próba powołania się na pierwszą ze wskazanych przesłanek.

W treści poprawki doprecyzowano, iż prezydent może zostać usunięty z urzędu ze względu na niezdolność do pełnienia swoich obowiązków (President is unable to discharge the powers and duties of his office). Deklaracja tego rodzaju jest następstwem wydać głosowania, w którym uczestniczy wiceprezydent wraz z członkowie gabinetu (sekcja 4). Głosowanie wymagałoby jednak determinacji współpracowników prezydenta. Ostatnie godziny pokazały wszakże, że sytuacja taka nie może być wykluczona.

Jeśli dojdzie do głosowania, a wiceprezydent wyrazi zgodę na dokończenie kadencji prezydenckiej, konieczne będzie natychmiastowe powiadomienie w tej sprawie Izby Reprezentantów oraz Senatu. Jeśli tego rodzaju kroki zostaną podjęte, niezależnie od tego czy Donald Trump zostanie odsunięty od władzy przez swoich współpracowników czy też nie, będą miały one charakter bezprecedensowy. Dotychczas nigdy nie starano się zastosować postanowień sekcji 4 poprawki.

Wykorzystanie powyższej procedury nie musi oznaczać końca kłopotów aktualnego prezydenta. Rozpatrywana jest także możliwość ponownego oskarżenia prezydenta w drodze procedury impeachment. Nawołują do jej wszczęcia przede wszystkim politycy Partii Demokratycznej. Amerykańscy prawnicy wskazują na możliwość wykorzystania przepisów o podżeganiu do popełnienia przestępstwa określanego jako seditious conspiracy – „spisek wywrotowy”.

Ustawodawstwo federalne stanowi, iż za takowy należy uznać następującą sytuację:

„Jeśli dwie lub więcej osób przebywający w jakimkolwiek Stanie bądź na [jakimkolwiek] Terytorium, czy w jakimkolwiek miejscu podlegającym jurysdykcji Stanów Zjednoczonych, spiskują w celu obalenia, złożenia bądź zniszczenia z użyciem siły Rządu Stanów Zjednoczonych, bądź w celu wytoczenia przeciwko nim wojny, bądź podważenia z użyciem siły ich władzy, bądź za pomocą siły uniemożliwiają, utrudniają albo opóźniają wykonania jakiegokolwiek prawa [wydanego] przez Stany Zjednoczone, bądź za pomocą siły konfiskują, zabierają bądź posiadają jakąkolwiek własność Stanów Zjednoczonych wbrew przysługujące im władzy, każdy z nich powinien zostać skazany wedle tego tytułu lub skazany na karę pozbawienia wolności na nie więcej niż dwadzieścia lat, bądź na obie [te kary]” (18 U.S. Code § 2384).

Skuteczne przeprowadzenie procedury impeachment – prawnej choć daleko upolitycznionej – zawsze rodzi wiele trudności oraz wątpliwości. W przeciwieństwie jednak do próby skazania prezydenta, która podjęta została pod koniec 2019 roku, układ sił w Kongresie uległ poważnym zmianom. Partia Demokratyczna posiada większość w Izbie Reprezentantów, zaś w Senacie doszło w zasadzie do równego podziału mandatów (50 – Parta Republikańska, 48 Parta Demokratyczna, 2 – politycy niezależni, którzy, można przypuszczać, w razie głosowania poprą wniosek Demokratów).

Prócz tego przedstawiciele Partii Republikańskiej nie są już dziś skłonni ślepo popierać prezydenta Trumpa. Przed rokiem jedynym republikańskim senatorem, który opowiedział się za skazaniem prezydenta był Mitt Romney z Utah. Teraz do otwartej krytyki zachowania prezydenta przyznają się kolejni senatorzy z jego partii – m.in. Mitch McConnell, lider partii w Senacie (Kentucky), Liz Cheney (Wisconsin) czy Tom Cotton (Arkansas).

Postawienie prezydenta w stan oskarżenia dokonuje się w następstwie śledztwa prowadzonego przez komisję Izby Reprezentantów. Formalne oskarżenie następuje w drodze głosowania Izby. Ze względu na przewagę Demokratów, oskarżenie nie powinno być trudne. Wyrok w sprawie, wydaje natomiast Senat. Dla skutecznego skazania urzędnika państwowego wymagana jest tzw. supermajority, tzn. 2/3 głosów senatorów. Przy zmienionych nastrojach senatorów republikańskich, osiągnięcie tej większości nie wydaje się być już niemożliwe.

Trudno orzec czy do usunięcia prezydenta z urzędu bądź postawienia go w stan oskarżenia faktycznie dojdzie, szczególnie, że do końca jego kadencji pozostały dwa tygodnie. Nie ulega jednak wątpliwości, że czara prawno-politycznej goryczy wreszcie się przepełniła. Prezydenta opuszczają jego najwierniejsi sojusznicy polityczni.

Czy Donald Trump może liczyć już jedynie na poparcie podburzonego tłumu? Jeśli tak, to trzeba mieć nadzieję, że wartości demokratyczne, którymi kierowali się Ojcowie Założyciele, jak również mechanizmy ustrojowe przez nich wypracowane zostaną przypomniane i we właściwy sposób wykorzystane.

­­


Uniwersytet Łódzki to jedna z największych polskich uczelni. Misją UŁ jest kształcenie wysokiej klasy naukowców i specjalistów w wielu dziedzinach humanistyki, nauk społecznych, przyrodniczych, ścisłych, nawet medycznych. UŁ współpracuje z biznesem, zarówno na poziomie kadrowym, zapewniając wykwalifikowanych pracowników, jak i naukowym, oferując swoje know-how przedsiębiorstwom z różnych gałęzi gospodarki. Uniwersytet Łódzki jest uczelnią otwartą na świat - wciąż rośnie liczba uczących się tutaj studentów z zagranicy, a polscy studenci, dzięki programom wymiany, poznają Europę, Azję, wyjeżdżają za Ocean. Uniwersytet jest częścią Łodzi, działa wspólnie z łodzianami i dla łodzian, angażując się w wiele projektów społeczno-kulturalnych.

Zobacz nasze projekty naukowe na https://www.facebook.com/groups/dobranauka/

Tekst: Dr hab. Łukasz Korporowicz, prof. UŁ
Redakcja: Centrum Promocji UŁ