Zdrada obrazu w oczekiwaniu stworzonym przez kontekst

Tomasz Konopka

 

Stojąc przed dziełem sztuki, niemal intuicyjnie dostrzegamy rodzaj porządku wynikającego z układu poszczególnych elementów składających się na kształt i kompozycję, bez trudu odczytujemy grę wpisanych w nim treści i znaków. Robimy to z mniejszym lub większym zaangażowaniem, nie zadając pytań o sens tych działań.

Skoro przyszliśmy do galerii czy muzeum i kupiliśmy bilet, to ktoś, kto nas zaprosił na to spotkanie, zadał sobie to ważne pytanie znacznie wcześniej, zatem naszym zadaniem nie jest podważanie kompetencji zapraszającego, tylko przyjęcie zaproszenia oraz wiara, że tak skonstruowana opowieść ma wszystko, co potrzebne dla pełnego uczestnictwa w sztuce. Co się jednak dzieje, kiedy ten naturalny porządek przestaje być miarą, kiedy procesy zmysłowe (widzenie) i procesy poznawcze (wiedza, pamięć, oczekiwania i kontekst) zostają zakwestionowane, co się stanie kiedy odebrane zostaną nam wszystkie poznane, swojskie porządki: piękno, proporcje czy harmonia? Wtedy wkraczamy w świat podlegający nieoczekiwanym zmianom, na którego końcu pojawia się pytanie o sens istnienia tego najważniejszego czynnika, na którym mogliśmy bezpiecznie oprzeć nasze rozpoznanie. To pytanie o istotę bytu artystycznego zwanego Dziełem Sztuki.

Zdarza mi się czasem publiczne wystąpienie. Wtedy największą frajdą jest rozpoczynanie opowieści od przywołania obrazu René Magritte pt. To nie jest fajka oraz słynnej Fontanny Marcela Duchampa. Praca Magritte przedstawia namalowaną małą, drewnianą fajkę oraz napis „To nie jest fajka”. To pierwsza w historii „zdrada obrazu”, w której zakwestionowano sposób odczytania treści dzieła. Ta z pozoru niewinna prowokacja sprowokowała szereg ważnych pytań związanych z sensem kreacji, z istotą „polityki reprezentacji”, pytań o to czym właściwie jest naśladowanie w sztuce, o to czy przedstawienie/przedstawianie jest jedynym, właściwym sposobem na komunikację?

To pierwsza, tak stanowczo wypowiedziana kwestia o sens dzieła sztuki. Lecz nie pierwsza burząca dogmat o jego niepodważalność. Kilka lat wcześniej pojawiła się Fontanna Duchampa, która w rzeczywistości jest zwykłym, fajansowym pisuarem, model Bedfordshire zakupiony w sklepie hydraulicznym przy Piątej Alei 118 w Nowym Jorku, to równocześnie gest, za pomocą którego twórca podważa sens „szlachetnej fizyczności” dzieła na rzecz decyzji (to decyzja o wstawieniu pisuaru do galerii staje się w istocie gestem twórczym).

Gest ten zmienia znaczenie dzieła sztuki, wpisując go w obszar konstrukcji intelektualnych umożliwiających tworzenie zupełnie nowych systemów wypowiedzi. Od tego momentu kwestionowanie w sztuce, „oczekiwania stworzone przez kontekst” (cytat z Psychologii sztuki George'a Mathera), wszelkie „kataklizmy” czy dekonstrukcje – mniej lub bardziej reprezentatywne – wykreowane rękami nowych, patrz awangardowych artystów, stały się narzędziem progresywnej komunikacji.

 

Drobna uwaga, może się wydawać, że cyfryzacja – już za chwilę – zwolni nas z jakiegokolwiek wysiłku czytania, rozpoznania, czy nawet kwestionowania sztuki. W czasach nieujarzmionej dostępności do informacji nie będzie wymagać się już od nas takiego wysiłku, maszyna odpowie na wszystkie pytania, znajdzie rozwiązanie w każdej sytuacji. Tego wszak oczekujemy od sztucznej inteligencji. Niemniej warto pamiętać, że sztuka zawsze będzie „obciążona” głębokim, immanentnie ludzkim rozpoznaniem, które jest (i zawsze było) podstawową wartością procesu poznawczego, bo tylko tak można zapewnić – także w nowym „świecie AI” – kontekstualną ciągłość kreacji.

 

Ta moja krótka opowieść o kontekście pisana trochę zgodnie z ruchem konika szachowego, to gra pomiędzy tym co już wiemy a tym co przewidujemy. Dwie przestrzenie, które łączą się w rwącą rzekę teraźniejszości, może nie zawsze przejrzystą, bo wpisaną w myśl niespokojną, rozbieganą, jakby dojrzewającą, choć wypowiedzianą. To ciągły ruch, który zapewnia świeżość i trwałość procesów w szaleństwie prób wyjaśnień sprowokowanych — prawie wydawałoby — się niczym konkretnym. Bo czymże jest sztuka jeśli nie konstrukcją, której forma zawłaszczana jest przez stale dezaktualizującą się nowoczesność?

Przywołana Psychologia sztuki George'a Mathera, jako inspiracja do napisania tego krótkiego tekstu, wpisana jest w opowieść o budowaniu umiejętności dostrzegania wieloaspektowości w sztuce. Autor, łącząc badania psychologa z pasją doświadczeń z wielu zakresów dyscyplin sztuk wizualnych, tworzy rodzaj przewodnika nowej wiedzy, wytyczając interesujące szlaki po wybranych etapach ewolucji sztuki. Lektura tej publikacji staje się wyjątkową przygodą, której wyróżniającą cechą jest, przywoływana w szeregu przykładów, otwartość na eksperymenty, odwaga twórców w poszukiwaniu nowych rozwiązań, łamanie zasad oraz wolność wpisana w każde artystyczne doświadczenie. Warto sięgnąć po tę lekturę, tym bardziej że po jej zakończeniu każdy z czytających może poważyć się na wykreowanie własnego, unikatowego czytelniczego „kontekstu”.

 

Więcej tekstów tego autora znajdziesz TUTAJ.