Poznać nieznane... listopadowe wróżenie w tradycji ludowej – komentarz etnologa UŁ

Wigilie dni św. Katarzyny (25 listopada) i św. Andrzeja (30 listopada) to w tradycji ludowej czas spotkań młodzieży, których elementem były zabiegi wróżebne zmierzające do odgadnięcia przyszłości, głównie w kontekście matrymonialnym. Warto podkreślić, że jest to początek całego cyklu jesienno-zimowego, podczas którego praktyki wróżebne stawały się dość popularne. Dlaczego właśnie w tym świąteczno-obrzędowym okresie nasi przodkowie próbowali z pewnych znaków odczytać co ich czeka? – komentuje dr Damian Kasprzyk z Instytutu Etnologii i Antropologii Kulturowej Uniwersytetu Łódzkiego.

Odwieczna chęć poznania przyszłości – wróżby a praktyki religijne

Dwie okoliczności odgrywają tu rolę kluczową. To zamieranie przyrody i towarzysząca temu procesowi ludzka refleksja nad śmiercią. Związek tych okoliczności z wróżbami staje się jasny dopiero gdy uświadomimy sobie, że idea wróżenia opiera się na wierze w instancję, która zna przyszłość i jest skłonna o niej informować. Tymi, którzy „znają nieznane” są ci, którzy dostąpili największej tajemnicy przekraczając granicę życia i śmierci. 

Czas najkrótszych dni i najdłuższych nocy przepełniony był wiarą w obecność dusz zmarłych i wszelkich bytów nadprzyrodzonych. Oddawanie im czci było także okazją do wykorzystania ich siły wieszczej. Można powiedzieć, że w tradycyjnym światopoglądzie, pytania o przyszłość zadawane w czasie, gdy zaświaty były blisko, stanowiło dowód wiary w ich istnienie i sposób okazania im szacunku. Nie bez przyczyny okres od Dnia Wszystkich Świętych aż po Trzech Króli wypełniony był momentami zaduszkowymi przy jednoczesnej skłonności do praktyk wróżbiarskich. Nawiasem mówiąc, swoistym fenomenem jest synkretyzm praktyk kulturowych w tym okresie. Równolegle z zachowaniem świątecznych form kościelnych lud sięgał po zabiegi wróżbiarskie, nie bacząc na pierwsze przykazanie dekalogu. Ów dysonans miało łagodzić dedykowanie wieczornych spotkań świętym – Katarzynie (patronce dziewic i żon) oraz Andrzejowi (patronowi małżeństw).

Wosk, pantofle, łupiny orzechów – zwyczaje listopadowych wróżb

Wracając do specyfiki zwyczajów praktykowanych w ostatnie listopadowe dni, sięgano po rozmaite przedmioty i techniki ułatwiające transmisję informacji z zaświatów. Wróżono z kształtu woskowej „kry” zastygłej na powierzchni wody (a ściślej rzecz biorąc z kształtu cienia tego kawałka). Dziewczyny robiły kulki z ciasta nasączonego tłuszczem, po czym wpuszczano do izby psa. Czyją kulkę pies zjadł jako pierwszą, ta miała w najbliższym czasie wyjść z mąż. Losowano przedmioty ukryte pod miskami, symbolizujące różne wydarzenia. 

Układano na podłodze pantofle – czyj but pierwszy przekroczył próg, ten mógł liczyć na życiowe zmiany. Obserwowano puszczane na wodzie łupiny orzechów, każda przypisana była konkretnemu chłopcu lub dziewczynie. Kontakt łupinek miał być wróżbą rzeczywistego spotkania młodych. Liczono sztachety w płocie, kroki, napotkanych ludzi, zwierzęta itp. parzystość oznaczała z reguły wróżbę korzystną. Innymi słowy metody, po które sięgano wróżąc, były tak różnorodne jak bogata jest ludzka wyobraźnia, choć niektóre istotnie stawały się elementem regionalnej tradycji. Powszechnie starano się zapamiętać i analizować w tym czasie sny.

Andrzejkowy eksperyment – na czym nam dziś zależy, o czym marzymy?

Wykraczając poza schemat etnograficznego opisu i interpretacji, warto się zastanowić jakie znaczenie miałby andrzejkowy wieczór dzisiaj. W perspektywie antropologicznej kolektywne wróżenie można byłoby potraktować jako swoisty eksperyment. Co miałby on wyjaśnić? Po pierwsze, pozwoliłby uściślić kwestie aksjologiczne – na czym nam dzisiaj zależy? Wychodząc z założenia, że najbardziej pragnęlibyśmy znać rozwój wydarzeń z naszej życiowej perspektywy najistotniejszych, zapewne mogłoby się okazać jak wiele mamy dziś pragnień i marzeń. W jak wielu kierunkach zmierzają nasze ambicje. Jak różnorodne bywają troski współczesnego człowieka. Obszar matrymonialny byłby zapewne jednym z wielu wróżbiarsko eksploatowanych. Niemniej ważne mogłyby się okazać: zdrowie, przyjaźnie, kariera, inwestycje finansowe, samorozwój, popularność medialna, los najbliższych, mistrzostwo ulubionej drużyny piłkarskiej… 

Po drugie, czy udałoby się w ogóle ustalić przedmiot wspólnego wróżenia? Eksperyment taki pozwoliłby ustalić szanse ustanowienia wspólnoty lub określić charakter już istniejącej. Zapewne, dla większości panien i kawalerów przed wiekami zagadnienie zamążpójścia lub ożenku było istotne. Czy jest tak dzisiaj? Mamy prawo wątpić. Do jakiego konsensusu na temat przedmiotu wróżenia – choćby dla „czystej” zabawy – doszliby dzisiaj przedstawiciele takiej czy innej grupy zawodowej, wiekowej, majątkowej, sąsiedzkiej? Choć nie istnieją żadne naukowe dowody potwierdzające skuteczność wróżenia, „andrzejkowy eksperyment” mógłby dać odpowiedzi na szereg interesujących pytań dotyczących kultury i społeczeństwa.

Tekst: dr Damian Kasprzyk, Instytut Etnologii i Antropologii Kulturowej UŁ
Redakcja: Iwona Ptaszek-Zielińska, Centrum Promocji UŁ