Ekspertka UŁ: 4-dniowy tydzień pracy – realizm czy utopia

W związku z wprowadzeniem w styczniu przez poznański Herbapol 4-dniowego tygodnia pracy, rozwiązania mającego zapewnić pracownikom równowagę między życiem zawodowym a prywatnym, o komentarz poprosiliśmy dr Izabelę Florczak, specjalistkę prawa pracy z Katedry Prawa Pracy Wydziału Prawa i Administracji Uniwersytetu Łódzkiego. Rozważania naszej ekspertki publikujemy poniżej.

dr Izabela FlorczakDr Izabela Florczak jest naukowczynią Katedry Prawa Pracy oraz prodziekanem Wydziału Prawa i Administracji UŁ ds. współpracy międzynarodowej i projektów.

Temat 4-dniowego tygodnia pracy, który w ostatnich dniach rozgrzał dyskusję medialną, polityczna i społeczną, nie umyka również uwadze naukowców badających prawo pracy, zarządzanie zasobami ludzkimi czy ekonomię. Sposób zorganizowania pracy w gospodarce wpływa bowiem na jej wydajność i konkurencyjność. Co więcej – w globalnym świecie, w którym występują powiązane ze sobą łańcuchy dostaw, sposób funkcjonowania poszczególnych jego ogniw może (w zależności od tego, na ile to ogniwo jest istotne) pozostać nieuważony, bądź mieć fundamentalne znaczenie.  

Zastanawiając się nad tym, skąd w ogóle wzięła się dyskusja nad 4-dniowym tygodniem pracy warto zauważyć kilka zjawisk:  

  • We współczesnym globalnym świecie pracy występują gigantyczne dysproporcje w uprawnieniach pracowników. W krajach o wysokich standardach prawa pracy wprowadza się urlopy menstruacyjne, dostrzega się prawa pracujących zwierząt (czego przykładem jest holenderski Vakbond voor Dieren – Związek Zawodowy dla Zwierząt). W krajach, w których standardy prawa pracy nie są w ogóle przestrzegane, występują na masową skalę zjawiska pracy dzieci bądź tzw. współczesnego niewolnictwa. Na marginesie trzeba dodać, dla zachowania zgodności z faktami, że w krajach o wysoko rozwiniętych standardach socjalnych przypadki łamania praw pracowniczych wcale nie są rzadkie. 
  • To właśnie w krajach, w których standardy socjalne są wysokie, rozpoczyna się dyskusja nad koniecznością przechodzenia od postawy żyję, aby pracować do pracuję, aby żyć.  
  • Pokolenie Z, które właśnie wchodzi na rynek pracy wymusi swoją postawą liczne zmiany w podejściu do organizacji pracy. 
  • Zmiany w organizacji pracy wymusi również rozwój sztucznej inteligencji. Choć w tym zakresie wszelkie przewidywania należy traktować ostrożnie, bazując na tych, jakie były czynione w początku rewolucji przemysłowej. John Keynes w opublikowanym w 1930 roku eseju Economic Possibilities for Our Grandchildren prognozował, że w ciągu stu lat ludzkość osiągnie rozwój technologiczny na takim poziomie, że wystarczające będzie, aby każdy człowiek pracował… trzy godziny dziennie. Te prognozy, jak wiemy, nie sprawdziły się. 

Biorąc pod uwagę powyższe, przedstawione w telegraficznym skrócie okoliczności, warto rozważyć, czy 4-dniowy tydzień pracy to dobry pomysł, koncentrując się przede wszystkim na tym, czy jest to pomysł realny do wprowadzenia, czy utopijna mrzonka. 

Zacznijmy od tego, że przeprowadzane dotąd testowanie 4-dniowego tygodnia pracy w krajach takich jak Szwecja, Kanada czy Islandia powiodło się. Testy te obejmowały bądź to pojedyncze przedsiębiorstwa, bądź określone sektory gospodarki.  

Postawienie tego argumentu od razu powoduje zasadność kontrargumentacji - każda gospodarka jest inna i funkcjonuje w innych realiach społecznych. Rzeczywiście, nie wszystkie standardy wprowadzane w jednym przemyśle, sprawdzą się w innym. Czy wyobrażamy sobie 4-dniowy tydzień pracy w rolnictwie, gdzie zwierzęta muszą być karmione codziennie? Oczywiście, że nie. Zatem w tym przypadku zastosowanie formuły 4 dni pracy do 3 dni odpoczynku powoduje konieczność zatrudnienia dodatkowych osób, a to wpływa na koszty produkcji.  

Argument, jaki bardzo często pojawia się w dyskusji nad 4-dniowym tygodniem pracy, dotyczy zwiększenia wydajności pracowników pracujących w systemie 4:3. Jednakże (jak w przypadku rolnictwa) nie wszystkie prace można skumulować w krótszym czasie. Przykłady można mnożyć: lekarz, strażak, policjant… Są zatem prace, które można kumulować bez konieczności zatrudniania dodatkowych pracowników i takie, które kumulowane być nie mogą.  

To z kolei może prowadzić do powstawania polaryzacji na rynku pracy. Będą bowiem występować na szerszą niż obecnie skalę gałęzie gospodarki (i zawody) uprzywilejowane, w których wprowadzenie systemu 4:3 będzie proste, oraz takie, w których będzie to wymagało zatrudnienia dodatkowych pracowników, zwiększając koszty (często powstające po stronie budżetu państwa).  

Kolejnym ważnym wątkiem w dyskusji nad 4-dniowym tygodniem pracy jest wydajność. Skoro pracownicy zachowują 100 procent wydajności z 5-dniowego tygodnia w 4 dni, to czy nie świadczy to o złej organizacji pracy? Czy w 4 dni pracownicy się przepracowują, czy w 5 dni pracują nieproduktywnie? Stwierdzenie zachowania wydajności w systemie 4:3 powinno być uzupełnione o poszukiwanie przyczyn takiego stanu rzeczy. 

W rozważaniach nad 4-dniowym tygodniem pracy zdecydowanie brakuje istotnego wątku - czy ten model aktywności obejmie również żłobki, przedszkola i szkoły? W słusznie minionych latach realnego socjalizmu, sobotnie lekcje były przecież normą (tak, jak pracujące soboty…). 

W wyniku wyzwań, jakie postawił przed sobą poznański Herbapol oraz 45 niemieckich przedsiębiorstw (wprowadzając 4-dniowy tydzień pracy), wkrótce nasza wiedza dotycząca modelu 4:3 będzie jeszcze bogatsza, pełniejsza, pozwalając w większym stopniu bazować na dostępnych danych, niż samych tylko projekcjach przyszłości. 

Tekst: dr Izabela Florczak, Katedra Prawa Pracy, WPiA UŁ 
Redakcja: Centrum Komunikacji i PR UŁ
Zdjęcie: Bartosz Kałużny, CKiPR UŁ